Nela została przetransportowana na oddział patologii noworodka, a ja miałem czekać. Zapytałem położnej, kiedy będę mógł zobaczyć żonę – odpowiedziała, że za 8 godzin. Świetnie, moje dziecko właśnie przyszło na świat, a ja nie mogę go zobaczyć. O kangurowaniu, które uważam za niezwykle ważne, nie wspominając. Żony też nie mogę zobaczyć. Zapytałem, jak przebiegła cesarka. Powiedzieli, że dobrze, choć pępowina rozkruszyła się w rękach, co oznaczało, że była tak rozciągnięta przez ciśnienie, że mogło dojść do tragedii w każdej chwili. Regularne mierzenie ciśnienia w ciąży jest kluczowe – tego nikt mi nie powiedział, ale ja to wiedziałem.
Po dwóch godzinach wszedłem na oddział patologii noworodka. Dźwięki monitorów pamiętam do dzisiaj. Podszedłem do inkubatora i zobaczyłem małego skrzata z mnóstwem rurek. Nie można było dotykać dziecka, ponieważ inkubator musi mieć odpowiednią temperaturę – w przeciwnym razie alarmy zakłócają pracę całego organizmu. Nela jeszcze nie wiedziała, że przyszła na świat. Stałem, patrzyłem na nią 💜 i zastanawiałem się, jak mogę jej pomóc.
Podszedła do mnie bardzo miła położna i zapytała, jak ma na imię moja córka. Wstępnie zdecydowaliśmy, że będzie Nela, ale to nie była 100% decyzja. Odpowiedziałem, żeby wpisać Nelka, bo to złośnica i wyszła na świat wcześniej. Ważyła 940g, urodzona w 29 tygodniu + 6 dni (to +6 oznacza szósty dzień tygodnia), oznaczenie CC (cesarskie cięcie) i CII (druga ciąża).
Gaja, nasza starsza córka, była u moich rodziców. Tęskniła za mamą, ale była dzielna. Zadzwoniłem do niej, nie mówiąc nic o Neli – różnie to może być. Powiedziała mi po cichu przez telefon, że tęskni za mamą, a kiedy idzie spać, łezka jej poleciała z oka, ale nie chciała, żeby babci było przykro.
Ten dzień był strasznie długi, dlatego resztę opiszę jutro ♥️.