Rano przyjeżdżam do szpitala, na samym wejściu na oddział jest „śluza” – myje ręce, dezynfekcja.Nic ze sobą nie można wnieść. Zakaz kładzenia rzeczy na podłodze (ze względu na bakterie itp). Na sali znajdują się super wygodne fotele do przytulania maluchów – ale to jeszcze nie ten dzień.
Wchodzę na oddział (razem tylko na chwilę, może być tylko jeden rodzic), za biurkiem Pani ordynator, po badaniu Neli. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się o tym, że mała miała zespół czopa smółkowego (smółka czyli pierwsza kupka, a ten zespół to zatkanie jelita tym czopem co oczywiście może skończyć się tragedią). To chyba był taki pierwszy moment gdzie mogliśmy dowiedzieć się szczegółów o stanie zdrowia. Wtedy powiedzieli nam o USG brzucha (że wcześniaki mają zaburzony rozwój jelit, również że pojawiają się w jamie brzusznej krwiaki), USG głowy (u Neli jest ok, ale ze bardzo często pojawiają się krwiaki dlatego będzie miała kilka razy to robione), że oczy są nie do oceny, ale że grozi jej retinopatia, że będzie miała badany słuch (ponieważ wcześniaki mają z góry nadany certyfikat koloru żółtego – nie wiedziałem że certyfikaty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy mają normalnie kolor ciemno niebieski/granat, a dzieci z „problemami” do ponownych badań -żółty) , jak dużo leków jej podają i dlaczego.
Tak, ale film poniżej pokazuje, że ten mały człowiek też już chce mieć swoje 5 minut na świecie.